Rekordowe nurkowanie w Bushmansgate – RPA 2003
11 września 2003 Leszek Czarnecki ustanowił nowy rekord Polski w nurkowaniu jaskiniowym, zanurzając się na głębokość 194 m w jaskini Boesmansgat (Bushmansgat) w RPA (1560 m n.p.m.). Dekompresja Leszka Czarneckiego trwała 4 godz. 48 min. przy temperaturze wody 16º C.
pokaż cały tekstWrzesień 2003
Witek Śmiłowski
Jaskinia Boesmansgat (Bushmansgat) została wybrana nieprzypadkowo, jest to ta sama jaskinia, w której Nuno Gomes ustanowił rekord świata zanurzając się na głębokość 283 m. Drugi na liście rekordzistów świata plasuje się Jim Bowden, który zanurzył się na 282 m w Zacatonie.
Nazwa Koeremaan kojarzy się wszystkim w RPA z farmami dzikich zwierząt i polowaniami. Natomiast nurkującym, kojarzy się z jaskiniami gdzie odbywają się ekstremalnie głęboki nurkowania.
To właśnie tutaj, w jaskini Boesmangat, legendarny już Nuno Gomes pobił rekord świata jeśli chodzi o głębokość zanurzenia w jaskini. Po dziś dzień nikt nie poprawił jego wyniku. Głębokość 284 m w jaskini to rekord, który jest odnotowany w Księdze Guinnessa, i pomimo że nurkowie osiągali w morskich wodach większe głębokości, to nikt jeszcze nie odważył się zanurkować głębiej w jaskini.
Leszek Czarnecki wybrał to miejsce dla nomen-omen pogłębienia swoich umiejętności w zakresie ekstremalnie głębokich nurkowań jaskiniowych. Nic dziwnego, że jako swojego mistrza wybrał Nuno Gomesa, bo “któż może być lepszy niż mistrz świata?”, stwierdził Leszek, i z pasją oddał się szkoleniu u Nuna.
Pierwszy przyjazd Leszka i pierwsze spotkanie z Nunem miało miejsce na początku 2002 r. Przez 3 tygodnie intensywnych nurkowań poznawali się nawzajem, a Leszek zgłębiał tajniki techniczne, wynikające z praktycznego doświadczenia Nuna. Takiej wiedzy nie wyczyta się w książkach.
Nurkowania tego typu różnią się bardzo od nurkowań technicznych. To nie jest tylko “głębsze nurkowanie techniczne” z inaczej dobranymi mieszankami trymiksowymi. Mamy tu do czynienia z zupełnie inną konfiguracją sprzętu, innym planowaniem, odmienną pracą na programach dekompresyjnych itd. Różne organizacje techniczne w swoich trymiksowych programach szkoleniowych zalecają nurkowanie maksymalnie do głębokości około 80 m. Oczywiste jest, że poniżej tych głębokości mamy do czynienia z wieloma czynnikami podnoszącymi w znaczny sposób ryzyko takiego przedsięwzięcia.
Podczas pierwszego pobytu Leszek poznał całą ekipę Nuna, która brała udział w jego nurkowaniach. Każdy miał jasno określone zadania zarówno pod wodą jak i na powierzchni. Tu nie ma miejsca na “łut szczęścia”, wszystko musi być idealnie zaplanowane i dokładnie sprawdzone. Pierwszy przyjazd zakończył się nurkowaniem do 127 m. Dodatkowym czynnikiem utrudniającym jest fakt, iż jaskinia znajduje się na wysokości ok. 1600 metrów nad poziomem morza.
Po raz drugi Leszek przyjechał do RPA w październiku 2002. Tym razem wyzwanie było jeszcze większe. Po 3 tygodniach intensywnego nurkowania zdecydowano, że głębokość będzie wynosić 158 m. Nuno powiększył swoją ekipę, w sumie było to 9 ludzi zajmujących się organizacją, logistyką i bezpieczeństwem. Wszyscy wchodzili w skład jego kadry w czasie, gdy ustanawiał rekord świata.
3 września tego roku nadszedł czas na kolejny przyjazd Leszka do RPA. Wszyscy już go znali i szanowali jego umiejętności. Tym razem stał się jednym z nich, został członkiem ekipy Nuna. Wszyscy wiedzieli, że to nie będą żarty… mamy do zrobienia 194 metry.
Odebrałem Leszka z lotniska i bezpośrednio pojechaliśmy do Koeremaan na farmę, gdzie znajduje się sławna jaskinia. Po 7 godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Wszyscy już czekali i bardzo serdecznie nas powitali. Potem była wspólna kolacja, długa narada i planowanie nurkowań.
Dla zabezpieczenia nurkowań Nuno powiększył ilość kadry. Teraz udział w przedsięwzięciu bierze 10 ludzi z ekipy Nuna, wszyscy specjalnie dobrani i doskonale wyszkoleni. Mamy też lekarza nurkowego, przedstawiciela DAN Afryka, a ponadto przenośną najnowocześniejszą komorę dekompresyjną. W ramach ekspedycji realizowany był program badawczy DAN. Każdy z nurków otrzymał “czarną skrzynkę” – specjalny komputer UWATEC, do rejestrowania przebiegu wszystkich nurkowań, co w połączeniu z badaniami dopplerowskimi po każdym nurkowaniu miało dostarczyć cennego materiału do analiz.
Drugi dzień rozpoczyna się od wczesnego śniadania i wyjazdu na nurkowanie. Program dnia jest bardzo prosty: śniadanie, wyjazd z farmy polnymi drogami (około 12 km) do jaskini, przygotowanie mieszanek trymiksowych, bardzo staranne sprawdzanie ich, drobiazgowa odprawa, nurkowanie, dokładne omówienia powtórne i analizowanie wykonanego nurkowania. Po każdym nurkowaniu jak już wspomniałem były wykonywane testy Dopplera. Używaliśmy analizatorów Oxychec oraz “back up” analizatora helowego Dive Rite’a. Wieczorem około 18:00 powrót na farmę, wspólna kolacja i planowanie nurkowań na następny dzień. Tak spędziliśmy całe 2 tygodnie, które wszyscy potraktowali bardzo poważnie. Dwa tygodnie bez telewizora, radia, alkoholu i zasięgu GSM.
Do planowania nurkowań używaliśmy komputerów ze specjalnym programem dekompresyjnym, które Nuno sam stworzył dla swoich potrzeb. W zapasie mieliśmy jeszcze trzy inne programy dekompresyjne; Leszek używał zmodyfikowanego Z-Plannera i Abyssa. Przez cały czas trwały gorączkowe dyskusje na temat dekompresji i rodzaju mieszanek. Nuno proponował jako “bottom mix” trymix 5/75. Ostatecznie przeważyła propozycja Leszka – trymix 7/66.
Dzień przed ostatnią próbą był wolny od nurkowań. Przeznaczyliśmy go na zrobienie mieszanek i właściwe zaplanowanie nurkowania. Wymagało to dużo pracy, jako że cały sprzęt musiał być zniesiony po bardzo stromych skałach, około 300 metrów, do poziomu lustra wody.
Od powierzchni zamontowana była lina upustowa, której długość wynosiła 250 metrów, z naniesionymi co 5 metrów tabliczkami. Na linie opustowej zawieszono butle, które będą wykorzystywane na przystankach dekompresyjnych. Każdy używał 5 latarek, jako że w grocie panowała absolutna ciemność. Nuno używał suchego skafandra, natomiast Leszek wykorzystywał specjalnie uszyty dla niego w tym celu mokry skafander Eques z całkowitą grubością wszystkich warstw 25 mm.
Czas nurkowania (Run Time) to:
300 minut w następującej konfiguracji: AIR, TMX 10/50, TMX 7/66, TMX 10/50, AIR, EAN 32, EAN 50, EAN 70, O2.
Do tego nurkowania Nuno i Leszek używali butli 2 × 18 litrów zamontowanych na płycie, po bokach mieli podwieszone butle dodatkowe. Oprócz tego kilka butli było podwieszonych do liny opustowej.
W sumie w tym nurkowaniu wykorzystano 7 butli 15-litrowych na każdego nurka oraz 6 nurków ubezpieczających. Ponadto od 40 m nurkom towarzyszył pod wodą lekarz.
Od głębokości 6 m na przystankach dekompresyjnych tlen był podawany z powierzchni, zaoszczędziło to dużo niepotrzebnych butli. Przygotowano również specjalne zestawy z pełnymi maskami do dekompresji nieprzytomnego nurka.
W końcu nadszedł tak długo oczekiwany dzień. Leszek i Nuno po raz ostatni sprawdzili swój sprzęt i wszystkie mieszanki. Powoli i bardzo spokojnie zakładali na siebie cały ekwipunek. Na ich twarzach było widać skupienie i koncentrację. Od tego momentu z nikim już nie rozmawiali, niejako wykonując to całe nurkowanie “na sucho” (jest to technika zwana wizualizacją, kiedy to ostatni raz odtwarza się w myśli wszystkie kolejne elementy nurkowania). Kiedy byli już w wodzie, ubrani i gotowi do zanurzenia, dokonali ostatniego sprawdzenia, czy coś z tyłu nie bąbluje, i zniknęli pod powierzchnią wody… W tym momencie włączyliśmy stopery i zapanowała cisza.
Wiedzieliśmy, że w 12. minucie nurkowania (czyli w teoretycznym momencie osiągnięcia planowanej głębokości) ma rozpocząć się wynurzanie i wkrótce potem pierwszy nurek zabezpieczający powinien ich zobaczyć. Jak się później okazało, 194 m Leszek i Nuno osiągnęli już w ósmej minucie.
Nurkowie zabezpieczający byli ustawieni tak, że w momencie gdy Nuno i Leszek pojawiali się na kolejnym przystanku dekompresyjnym, czekał już tam na nich nurek ubezpieczający, upewniając się, że wszystko jest OK. Pierwszy nurek ubezpieczający czekał na głębokości 110 metrów i tak po kolei aż do 3 metrów ostatniego przystanku.
Po kilku minutach Peter wchodzi do wody. To on będzie tym pierwszym nurkiem, który ich przywita na 110 metrach. Nurkowie z zaplecza powierzchniowego doskonale wiedzieli, co dzieje się w danym momencie pod wodą, a oprócz tego nurek awaryjny gotowy był w każdym momencie na wejście do wody. Zasada Nuna to “zero tolerancji dla pomyłki”, wszystko jest dobrze zaplanowane, nie ma miejsca na problemy.
Od zanurzenia upłynęło kilka minut, w tym momencie oni powinni być już na przystanku dekompresyjnym 80 m. Następny nurek przygotowuje się do zanurzenia… Wreszcie tak długo oczekiwana przez nas wiadomość: tabliczka od Petera z napisem “wszystko OK, zrobili 194 m i czują się dobrze!!!”. W tym momencie wszyscy w ekipie Nuna uścisnęli sobie ręce, teraz trzeba im posłać pod wodę ciepłe picie i napoje dodające energii.
Czas oczekiwania na zakończenie nurkowania zleciał nam bardzo szybko, wszyscy byli zaangażowani w tym nurkowaniu i bez względu na to, czy byliśmy nurkami na przystanku 80 m, czy na 3 m, wszyscy przeżywaliśmy to tak samo.
Po dokładnie pięciu godzinach od zanurzenia nurkowie pokazali się na powierzchni, kończąc ostatni przystanek. Zmarznięci, zmęczeni, ale szczęśliwi. Tyle czasu w wodzie o temperaturze 16 stopni to długo. Teraz będą musieli pozostać tu na dole przez następne 3 godziny, wspinaczka na górę po takim nurkowaniu nie wchodzi w grę. Najmniejszy wysiłek jest zabroniony. Teraz jeszcze dla bezpieczeństwa pół godziny pod tlenem i bezalkoholowy szampan dla uświęcenia wyczynu.
Po dwóch dniach odpoczynku czas w drogę – wracamy do Johannesburga. Następnego dnia odwożę Leszka na lotnisko, miła atmosfera i wspaniałe poczucie dobrze wykonanej roboty. Oficjalne pożegnanie z Nunem i jego ekipą i… co dalej??? Do zobaczenia w Egipcie – słyszę od Nuna. Nuno zaprosił Leszka do swojej ekipy “backupowej” w trakcie planowanego bicia rekordu świata w przyszłym roku.