Atol Bikini 2007
Atol Bikini to przede wszystkim miejsce monitorowania skażenia radioaktywnego Amerykańskiej Komisji Atomowej oraz otwarta w 1998 roku baza nurkowa. Jest tutaj co oglądać, bo w wodach laguny spoczywa cała armada okrętów.
pokaż cały tekstLuty 2007
Atol Bikini to część archipelagu Wysp Marshalla na Oceanie Spokojnym. Ma powierzchnię około 6 km2 lądu a otacza lagunę o powierzchni 594km2. To tu w latach 1946-58 armia USA prowadziła próby z bronią jądrową. W sumie na tym atolu i sąsiednim Amerykanie zdetonowali 67 urządzeń nuklearnych, z czego 23 na samym Bikini. Pod koniec XX wieku amerykański Kongres przeznaczył wiele milionów dolarów na zlikwidowanie skażenia. W ramach programu zerwano ponad 300 tysięcy metrów sześciennych radioaktywnej gleby. Dzisiaj atol Bikini to przede wszystkim miejsce monitorowania skażenia radioaktywnego Amerykańskiej Komisji Atomowej oraz otwarta w 1998 roku baza nurkowa. Jest tutaj co oglądać, bo w wodach laguny spoczywa cała armada okrętów. Są tam między innymi flagowy okręt wojenny imperialnej Japonii "Nagato" (z jego pokładu admirał Yamamoto prowadził atak na Pearl Harbor), okręt wojenny "Arkansas", japoński krążownik "Sakawa" czy łódź podwodna "Apogon". Jednak najciekawszym wrakiem spoczywającym w atolu Bikini i naszym celem drugiej ekspedycji był lotniskowiec "USS Saratoga".
Atol Bikini to wciąż mało uczęszczane i mało znane miejsce na Oceanie Spokojnym. Choć w 1998 roku otwarto tam bazę nurkową jednorazowo może tam przebywać tylko 12 nurków, co znacznie ogranicza liczbę osób, które mogą eksplorować te tereny. Niełatwo tam również dotrzeć. Na Bikini latają tylko dwa samoloty linii Air Marshall, obydwa bardzo stare i w dość kiepskim stanie technicznym. Do tego stopnia, że zazwyczaj gdy jeden lata, drugi jest w naprawie. Ląduje się na nieremontowanym pasie z lat 40, mocno nadwyrężony czasem. Potem łodziami trzeba przeprawić się na wyspę gdzie jest baza nurkowa. Znajduje się tu kilka budynków bazy nurkowej, a także zabudowania z których korzystają naukowcy badający radioaktywność na całym atolu. Oprócz tego stacja transformatorowa i wytwórnia prądu należąca do USA. Reszta to palmy, dziewicze plaże i woda.
Cała ekipa to szef bazy nurkowej Jim i dwóch divemasterów - żona Jima Jen i Amerykanin Ridge. Do tego kilku lokalnych członków obsługi technicznej. W sumie nie więcej niż 10 osób.
Wyspy atolu są niezamieszkałe - obsługa bazy nurkowej i naukowcy badający stopień i skutki napromieniowania przebywają tam czasowo, nie dłużej niż 4 miesiące w roku. Według pracujących tam naukowców nadal do pełnego powrotu wyspy do stanu sprzed prób jądrowych jeszcze długa droga. Wciąż brakuje wielu gatunków zwierząt, które żyły na Bikini przed testami. Do dzisiaj na Bikini obowiązuje absolutny zakaz zrywania i jedzenia jakichkolwiek roślin, ryb i picia miejscowej wody. Cała żywność przywożona jest na wyspę z bezpiecznych rejonów.
Atol Bikini na wyspach Marshalla był amerykańskim poligonem atomowym w latach 1946-58. Realizowano tam słynną operację Crossroads, czyli serię testów z bronią atomową w 1946 roku. Potem próby kontynuowano. 1 marca 1954 roku zdetonowano najpotężniejszą bombę tamtego okresu - 15-megatonową Bravo ( podczas operacji Castle), o mocy wybuchu 1000 razy większej, niż ta zrzucona na Hiroszimę. Podwodny krater powstały po jej eksplozji ma dwa kilometry długości i 73 metry głębokości. Siła rażenia była tak wielka, że mieszkańcy oddalonej o około 200 km od Bikini wyspy Rongelap zobaczyli "drugie słońce" i dwumetrowe fale a potem z nieba zaczęły spadać białe płatki. W kilkanaście miesięcy po tym zdarzeniu połowa z 63 mieszkańców Rongelap zmarła w cierpieniach. O Bikini głośno stało się znowu 27 maja 1956 r., gdy zdetonowano tam pierwszą na świecie tzw. bombę trójfazową.
Na przełomie lat 60. i 70. dawni mieszkańcy powrócili na Bikini, ale w 1978 r. ponownie nakazano im opuścić wyspę, bo radioaktywność znów przekroczyła normy. W wodach przybrzeżnych atolu Bikini wciąż był Cez-137. Stront-90 znajdowano w roślinach, a pluton-239 i 240 u ludzi. Radioaktywne były też kraby. Dziś po tym jak z całej wyspy zdarto warstwę napromieniowanej ziemi o grubości 40 cm i zmagazynowano ją w kraterze na wyspie Runit, krótkotrwałe przebywanie na Bikini jest bezpieczne i atrakcyjne dla nurków. Przede wszystkim ze względu na wraki zatopionych okrętów wraz z całym osprzętem - podczas prób badano wpływ bomby na wszystkie części okrętów, więc były one zatapiane z kompletnym wyposażeniem. Przez 12 lat prób jądrowych na Atolu Bikini do badań wykorzystano w sumie 242 okręty i 156 samolotów. Wiele z nich jest dostępnych dla nurków i są to bardzo interesujące obiekty do eksploracji.
Sam pomysł ekspedycji na wraki floty zarówno amerykańskiej jak i japońskiej dojrzewał w nas od wielu lat. Najpierw była to wyprawa na lagunę Truk w Mikronezji, największe na świecie wrakowisko okrętów, gdzie mogliśmy obejrzeć całą flotyllę japońskich statków zarówno wojennych jak i transportowych. Byliśmy tam dwukrotnie, nurkując na kilkunastu wrakach. To tam dowiedzieliśmy się o prawdopodobnie najciekawszym miejscu na świecie, jeśli chodzi o nurkowania wrakowe - Atolu Bikini. Fakt że miały tam miejsce próbne wybuchy bomb atomowych i termojądrowych w ramach operacji Crossroads i Castle to, że do prób wykorzystywano prawdziwe jednostki pływające, był nam oczywiście znany od dawna. Natomiast nie mieliśmy pojęcia, że okręty, które zostały użyte w trakcie tych prób są dziś dostępne dla nurków.
Podczas naszej pierwszej wyprawy jednym z ze statków, które mieliśmy okazję bliżej eksplorować był japoński pancernik Nagato. Wraz z wybuchem II wojny światowej Nagato został okrętem flagowym japońskiej floty i punktem dowodzenia admirała Isoroku Yamamoto (utracił tę rolę po wejściu do służby pancernika Yamato). To z pokładu tego statku wysłano rozkaz do ataku na Pearl Harbor. W czerwcu 1942 był także częścią zespołu ubezpieczającego w bitwie o Midway, nie wziął jednak bezpośredniego udziału w walkach. Wziął też udział w bitwie o Leyte, gdzie wraz z innymi jednostkami zatopił lotniskowiec Gambier Bay i trzy niszczyciele. W 1945 był jedynym dużym okrętem japońskim który przetrwał wojnę. Przejęty przez Amerykanów, został wykorzystany jako okręt-cel podczas próbnych wybuchów atomowych na atolu Bikini. Przetrwał pierwszy wybuch przeprowadzony 1 lipca 1946. Zatonął na skutek drugiej, tym razem podwodnej eksplozji bomby atomowej, której dokonano 25 lipca 1946 roku.
Jednak najbardziej chcieliśmy eksplorować CV-3 USS SARATOGA… zaczęły się długie dyskusje mailowe z Jimem na ten temat i po uzgodnieniu szczegółów powróciliśmy na atol Bikini...
Tym razem cel był jasny – jeden z trzech zatopionych lotniskowców na świecie...
USS Saratoga to gigantyczny, mający 300 m długości lotniskowiec, zwodowany w 1927 roku. Większy od Titanica, mógł przewozić jednorazowo 80 samolotów. To na bazie tego okrętu powstawały wszystkie procedury startów i lądowań na lotniskowcach. Treningi kosztowały życie 107 załóg samolotów wojskowych. Kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor (7 grudnia 1941 r.), "Saratoga" był na Pacyfiku. W styczniu 1942 r. został trafiona torpedą. Wrócił do służby w czerwcu 1942 r., a pod koniec sierpnia ponownie zaliczył spotkanie z torpedą. W styczniu i lutym 1944 r. brał udział w inwazji na Wyspy Marshalla. 21 lutego 1945 r. znowu trafili w niego japońscy kamikadze. Od września 1945 r. "Saratoga" transportował żołnierzy powracających z rejonu Pacyfiku do USA. Na początku 1946 r. zdecydowano, by był celem ataku jądrowego podczas prób przeprowadzanych na atolu Bikini. "Saratoga" przetrwał pierwszy wybuch (1 lipca 1946 r.), ale zatonął po drugim (25 lipca 1946 r.).
Nasza ekspedycja na Saratogę przebiegała bez problemów. Wrak leży na głębokości około 50 (pokład startowy zaczyna się na 40m, stępka na 69m) metrów. W części jest niedostępny, ale znakomita większość pokładów zachowała się w doskonałym stanie. To co widać robi wrażenie, głównie dlatego, że wszystko wygląda tak jakby nikt tego okrętu nie opuszczał. Gigant z wieloma poziomami i dziesiątkami korytarzy został zatopiony z pełnym wyposażeniem jakie posiadał na swoim pokładzie: poczynając od paliwa do okrętu i do samolotów, poprzez pełne uzbrojenie, na meblach, talerzach i ubraniach załogi skończywszy. W hangarach pokładowych stoją wciąż samoloty, jakby gotowe do startu. Tam nie było nic na niby, bo chciano dokładnie zbadać wpływ eksplozji nuklearnych nie tylko na sam okręt, ale i na wszystko co się na tym okręcie znajduje.
A po nurkowaniu… 50-60 minut dekompresji i czas na kontemplację niezapomnianych wrażeń z Saratogi. Nurkowaliśmy używając powietrza jako gazu dennego (nie ma możliwości zmieszania trymiksu z powodu braku odpowiedniego zaopatrzenia), natomiast na dekompresji mieliśmy stage z nitroxem 60, oraz mieszanki od 75 do 85 procent zawartości tlenu z nargila w zależności od głębokości i czasu przebywania w wodzie. Podwieszony był dekobar z trzema poziomami od 9, 6 i 3 metrów.